Do zakupów w Ikei nie wszyscy podchodzą entuzjastycznie...
piątek, 30 listopada 2012
poniedziałek, 26 listopada 2012
Dziękujemy!
W minionym tygodniu Fundacja Dzieciom rozliczyła wszystkie wpłaty z zeszłorocznego odpisu jednego procenta. Pragniemy ogromnie podziękować wszystkim, którzy zdecydowali się przeznaczyć cząstkę podatku na pomoc w leczeniu i rehabilitacji Lii, jak również wszystkim, którzy zaangażowali się w całą akcję. Wasza pomoc i dobre serce są bezcenne.
Lia rośnie, zmieniają się jej potrzeby. Jak zapewne wiecie, część kosztów związanych z zakupem i używaniem sprzętu rehabilitacyjnego jest pokrywana przez państwo. Duża część jednak musi zostać poniesiona przez rodziców i rodzinę.
W nadchodzącym roku czeka nas parę poważnych wydatków. Od przyszłego roku szkolnego Lia będzie potrzebowała specjalistyczny wózek elektryczny, tak aby idąc do zerówki mogła już być w miarę niezależna. Wózek taki (prawdopodobnie model Koala MiniFlex) kosztuje ok.35,000 70 000 zł i nie wiemy jeszcze, jak będzie wyglądało finansowanie – musimy być przygotowani na duży wydatek. Jednocześnie trzeba będzie zlecić dostosowanie naszego samochodu do przewożenia takiej 80-kilogramowej maszyny.
Nie wspominamy o pomniejszych wydatkach, często nieprzewidzianych, na które musimy być gotowi w związku ze specjalnymi potrzebami malutkiej.
Dlatego jesteśmy Wam ogromnie wdzięczni: za wsparcie, za wszystkie dobre myśli, za masę pozytywnej energii. I za 1%. Dziękujemy!
Lia rośnie, zmieniają się jej potrzeby. Jak zapewne wiecie, część kosztów związanych z zakupem i używaniem sprzętu rehabilitacyjnego jest pokrywana przez państwo. Duża część jednak musi zostać poniesiona przez rodziców i rodzinę.
W nadchodzącym roku czeka nas parę poważnych wydatków. Od przyszłego roku szkolnego Lia będzie potrzebowała specjalistyczny wózek elektryczny, tak aby idąc do zerówki mogła już być w miarę niezależna. Wózek taki (prawdopodobnie model Koala MiniFlex) kosztuje ok.
Nie wspominamy o pomniejszych wydatkach, często nieprzewidzianych, na które musimy być gotowi w związku ze specjalnymi potrzebami malutkiej.
Dlatego jesteśmy Wam ogromnie wdzięczni: za wsparcie, za wszystkie dobre myśli, za masę pozytywnej energii. I za 1%. Dziękujemy!
poniedziałek, 19 listopada 2012
sobota, 17 listopada 2012
Gorączka
Znowu chwyciło. Już od poniedziałku kaszlała i smarkała. We wtorek gorączka 38 stopni i nici z przedszkola. Tradycyjnie ibuprofen i w środę wydawało się, że już lepiej. Wczoraj wieczorem jednak zaczęła lać się przez ręce. Mimo ibuprofenu tuż przed snem była rozpalona, oddychała szybko i płytko, o północy termometr wskazywał w uchu ponad 40 stopni. Jeszcze więc paracetamol, bo a nuż pomoże. Ledwo udało się ją rozbudzić, żeby przełknęła, i padła spać dalej.
Zadzwoniliśmy na nocny dyżur lekarski: kazali ją rozebrać, schłodzić pokój, podać jeszcze jeden ibuprofen, w razie czego polewać chłodną wodą. Rano ma zjawić się w szpitalu.
Od lekarstw albo schłodzenia, w każdym razie gorączka zelżała.
Rano w szpitalu dyżurny lekarz mówi, że to najprawdopodobniej jakieś zapalenie wirusowe: podobno teraz przetacza się jakaś epidemia. Na wielkie szczęście płuca i oskrzela czyste. Tymczasem Lia jest osłabiona jak nigdy: przez pierwszą połowę dnia nie chciała nic przełknąć, a po południu otuliła się kołderką i zasnęła.
Oczywiście nici z dawno planowanej imprezy urodzinowej i trzeba było odwołać pozostałych gości. To znaczy tych, których też nie zmógł wirus i sami nie odwołali się wcześniej. Pod wieczór tylko, kiedy temperatura trochę Lii spadła, zdmuchnęliśmy spóźnione świeczki, pokroiliśmy tort upieczony wczoraj przez Jaśminę i otworzyliśmy prezenty. Nareszcie duuuży uśmiech na buzi... Dziękujemy, Zosiu!
Zadzwoniliśmy na nocny dyżur lekarski: kazali ją rozebrać, schłodzić pokój, podać jeszcze jeden ibuprofen, w razie czego polewać chłodną wodą. Rano ma zjawić się w szpitalu.
Od lekarstw albo schłodzenia, w każdym razie gorączka zelżała.
Rano w szpitalu dyżurny lekarz mówi, że to najprawdopodobniej jakieś zapalenie wirusowe: podobno teraz przetacza się jakaś epidemia. Na wielkie szczęście płuca i oskrzela czyste. Tymczasem Lia jest osłabiona jak nigdy: przez pierwszą połowę dnia nie chciała nic przełknąć, a po południu otuliła się kołderką i zasnęła.
Oczywiście nici z dawno planowanej imprezy urodzinowej i trzeba było odwołać pozostałych gości. To znaczy tych, których też nie zmógł wirus i sami nie odwołali się wcześniej. Pod wieczór tylko, kiedy temperatura trochę Lii spadła, zdmuchnęliśmy spóźnione świeczki, pokroiliśmy tort upieczony wczoraj przez Jaśminę i otworzyliśmy prezenty. Nareszcie duuuży uśmiech na buzi... Dziękujemy, Zosiu!
środa, 14 listopada 2012
Cztery latka
Dwunastego listopada Lia namalowała lukrem na czekoladowym torcie wielki błękitny kwiat i uroczyście zdmuchnęła cztery świeczki. Potem było Sto lat i przedszkolne ciocie podzieliły ciasto na trzysta trzydzieści kawałeczków. A na koniec Lia stanęła przy wyjściu, w ortezach i kolorowym kapeluszu, i z przejęciem wręczała każdemu wychodzącemu koledze i każdej koleżance słodką paczuszkę.
Czwarte urodziny!
W domu – niespodzianka. Wymarzony, wyczekany, różowy...
Rowerek!!!
Dawno już fizjoterapeuci zalecili Lii rowerek rehabilitacyjny. Rozglądało się więc po sklepach. Rozmawiało z rehabilitantką. Pisało wnioski o dofinansowanie do fundacji. Nawet, jak widać na filmie, przymierzało różne rowerki na czerwcowych targach Kidz South.
Na koniec po prostu przekopaliśmy Internet i znaleźliśmy: niezupełnie nowy, ale w doskonałym stanie. Ze wszystkim, co trzeba: specjalną przekładnią, wsparciem tułowia, płytkami na pedałach i ortezami. No i różowy!
Lia bardzo się cieszy.
Dziękujemy wszystkim, którzy wspomogli i wspomagają rehabilitację Lii, a zwłaszcza Klaudii, Monice oraz rodzinie i przyjaciołom z Przemyśla. To od Was ten prezent!
Oto pierwsza wyprawa rowerowa – segregowanie śmieci:
Czwarte urodziny!
W domu – niespodzianka. Wymarzony, wyczekany, różowy...
Rowerek!!!
Dawno już fizjoterapeuci zalecili Lii rowerek rehabilitacyjny. Rozglądało się więc po sklepach. Rozmawiało z rehabilitantką. Pisało wnioski o dofinansowanie do fundacji. Nawet, jak widać na filmie, przymierzało różne rowerki na czerwcowych targach Kidz South.
Na koniec po prostu przekopaliśmy Internet i znaleźliśmy: niezupełnie nowy, ale w doskonałym stanie. Ze wszystkim, co trzeba: specjalną przekładnią, wsparciem tułowia, płytkami na pedałach i ortezami. No i różowy!
Lia bardzo się cieszy.
Dziękujemy wszystkim, którzy wspomogli i wspomagają rehabilitację Lii, a zwłaszcza Klaudii, Monice oraz rodzinie i przyjaciołom z Przemyśla. To od Was ten prezent!
Oto pierwsza wyprawa rowerowa – segregowanie śmieci:
poniedziałek, 5 listopada 2012
Jesiennie
Tak przez parę tygodni ciężko było znaleźć moment, żeby coś napisać. Wrzucamy więc króciutko, co u nas się dzieje.
Na Naidex South tym razem obyło się bez głębszych przeżyć. Tych parę rozwiązań, które zwróciły naszą uwagę, opiszemy w jednym następnych wpisów – kiedy już uda się przygotować wszystkie „materiały graficzne”.
Poza tym na dworze deszczowo, wietrznie, zimno. Samochód stoi w warsztacie już kolejny dzień – pewnie ostatnia naprawa, zanim dokona żywota – a jego brak odczuwamy tym mocniej, im paskudniej jest za oknem…
Zdecydowaliśmy się oddać Wizzybuga z powrotem do fundacji. Lia lubi go bardzo, ale przy takiej pogodzie nie na wiele się przydaje, a i ona powoli z niego wyrasta. Szkoda więc, żeby stał i kurz zbierał – niech lepiej inne dzieci skorzystają.
Przedszkole było zamknięte przez cały zeszły tydzień. Otworzyło się dopiero dzisiaj – i mimo perspektywy codziennych walk z Lią o ubranie się chętnie ją tam prowadzimy: po poranku wśród dzieci jest jakoś dużo grzeczniejsza.
W zeszłym tygodniu Lia miała też serię fizjoterapii z panią Ulą, świetną rehabilitantką dziecięcą, która objawiła się u nas na kilka dni. Przez parę wieczorów, przy jękach znużonej Lii, uczyliśmy się ćwiczeń i pozycji rehabilitacyjnych, które pomogą zachować sprawność jej mięśni ich zapobiegać przykurczom.
Dzisiaj ładniejsza pogoda, nawet słońce prześwituje przez chmury. Lia już w przedszkolu, można spokojnie napić się kawy.
Na Naidex South tym razem obyło się bez głębszych przeżyć. Tych parę rozwiązań, które zwróciły naszą uwagę, opiszemy w jednym następnych wpisów – kiedy już uda się przygotować wszystkie „materiały graficzne”.
Poza tym na dworze deszczowo, wietrznie, zimno. Samochód stoi w warsztacie już kolejny dzień – pewnie ostatnia naprawa, zanim dokona żywota – a jego brak odczuwamy tym mocniej, im paskudniej jest za oknem…
Zdecydowaliśmy się oddać Wizzybuga z powrotem do fundacji. Lia lubi go bardzo, ale przy takiej pogodzie nie na wiele się przydaje, a i ona powoli z niego wyrasta. Szkoda więc, żeby stał i kurz zbierał – niech lepiej inne dzieci skorzystają.
Przedszkole było zamknięte przez cały zeszły tydzień. Otworzyło się dopiero dzisiaj – i mimo perspektywy codziennych walk z Lią o ubranie się chętnie ją tam prowadzimy: po poranku wśród dzieci jest jakoś dużo grzeczniejsza.
W zeszłym tygodniu Lia miała też serię fizjoterapii z panią Ulą, świetną rehabilitantką dziecięcą, która objawiła się u nas na kilka dni. Przez parę wieczorów, przy jękach znużonej Lii, uczyliśmy się ćwiczeń i pozycji rehabilitacyjnych, które pomogą zachować sprawność jej mięśni ich zapobiegać przykurczom.
Dzisiaj ładniejsza pogoda, nawet słońce prześwituje przez chmury. Lia już w przedszkolu, można spokojnie napić się kawy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)