sobota, 14 września 2013

Kurkuma jeszcze raz

O dobroczynnym wypływie kurkumy na ośrodkowy układ nerwowy wiadomo od dawna. Jednak z pomysłem zbadania tej przyprawy – a właściwie jej składnika czynnego kurkuminy – pod kątem leczenia SMA pierwsi wystąpili naukowcy z amerykańskiego Uniwersytetu w Missouri. W 2008 r. Mary Sakla i Christian Lorson (tak, ten od terapii genowej) opublikowali badania, z których wynikało, że kurkuma wyraźnie zwiększa tworzenie proteiny SMN w komórkach pacjentów z rdzeniowym zanikiem mięśni.*

W 2011 r. badacze z dwóch uczelni w Ankarze stwierdzili, że kurkumina 1,7-krotnie zwiększa poziom proteiny SMN w komórkach, nie wykazując przy tym żadnych właściwości cytotoksycznych.* Rok później inny turecki zespół powiązał przypuszczenie, że obumieranie neuronów w SMA może być skutkiem zjawiska stresu oksydacyjnego, z dobrze znanymi właściwościami antyoksydacyjnymi kurkuminy i przeprowadził ciekawe badania tej substancji.* Oba zespoły sugerowały, że kurkuma może być „dobrym kandydatem na lek w rdzeniowym zaniku mięśni”.

Tym samym SMA oficjalnie dołączyło do grona dziesiątków schorzeń, które być może da się leczyć kurkumą – obok zapaleń, chorób wieku podeszłego i niektórych postaci raka. Szybki przegląd bazy danych PubMed pokazuje blisko 6 tysięcy artykułów naukowych dotyczących potencjalnych zastosowań tej przyprawy w medycynie!

Ale nie ma tak dobrze. Otóż – kurkuma praktycznie nie wchłania się z układu pokarmowego. Złośliwi mówią, że aby uzyskać stężenie terapeutyczne w komórkach, trzeba by żywić się samym proszkiem kurkumowym. Od kilku lat więc różne laboratoria starają się wymyślić metody na obejście tego ograniczenia.

Historycznie najwcześniej zauważono, że kurkuma wchłania się lepiej w obecności piperyny, związku zawartego w czarnym pieprzu. (Czy nie zauważono tego już w starożytnych Indiach, sądząc po składzie przyprawy curry?). Wielu producentów zaczęło więc sprzedawać specyfiki będące mieszankami kurkumy z piperyną – w przeróżnych proporcjach, bo badań robić się nie opłacało, skoro i tak opatentować tego nie szło. Mieszanki takie, często dostępne w sklepach ze zdrową żywnością, mają podobno dostarczać do organizmu 2–5 razy więcej kurkuminy niż czysta przyprawa.

W ciągu ostatniego dziesięciolecia pojawiły się bardziej zaawansowane propozycje, polegające na rozmieszaniu drobin kurkuminy z łatwo wchłaniającym się podłożem. Zaintrygowany tym naturalnym lekiem, postanowiłem wytypować najciekawsze propozycje, wyzyskując internet i nieoczekiwanie dostępne mi bazy naukowe.
  • BCM-95: Jest to mieszanka niezwykle rozdrobnionej kurkumy z olejkami eterycznymi. Według indyjsko-amerykańskiego producenta ma siedmiokrotnie większą wchłanialność z przewodu pokarmowego niż naturalna kurkuma.*
  • Meriva: Włoski specyfik zawierający drobinki kurkumy w podłożu ze specjalnych lecytyn sojowych, przez co całość staje się rozpuszczalna w wodzie i dzięki temu łatwo wchłania z układu pokarmowego. W badaniach z 2007 r. (oczywiście sponsorowanych przez producenta) Meriva była 18 razy bardziej przyswajalna niż czysta kurkuma.*
  • Theracurmin: Opracowany na podstawie niedawnych (z 2011 r.) badań naukowców z Kioto, Shizuoka i Tokio,* specyfik ten, jak twierdzi reklama, zawiera opatentowaną technologię kurkuminy zawieszonej w żelu koloidowym, dzięki czemu przyswaja się ponoć aż 27 razy lepiej od zwykłej kurkumy.*
  • To wszystko blednie przy opatentowanym amerykańskim wynalazku o nazwie Longvida, tetrahydrokurkuminie podanej w nanocząsteczkach lecytyny,* którego producent tego zapewnia, że kurkumina w jego specyfiku wchłania się 65 razy lepiej!* Cytuje przy tym całą listę badań z renomowanych czasopism naukowych. Okay, załóżmy, że nie zauważyliśmy, że większość badaczy była na liście płac producenta, a w innych testach przyswajalność Longvidy była „tylko” 11 razy większa…
No właśnie: nie zauważyliśmy i dwa tygodnie temu wyjęliśmy ze skrzynki na listy opakowanie Longvidy. Teraz codziennie Lia, krzywiąc się niemiłosiernie, przełyka żółty proszek, który wyłuskujemy z wielkich celulozowych kapsułek. Dużo lepiej smakuje z jogurtem, cynamonem i cukrem :) Nie spodziewamy się cudów, zresztą zaczęliśmy od małej dawki, sporo mniejszej niż docelowa – ale ciekawi jesteśmy, czy w czasie styczniowej wizyty neurolog zauważy jakieś zmiany.

Na marginesie nie można nie wspomnieć o CNB-001, pochodnej kurkuminy o świetnym wchłanianiu i bardzo dobrych właściwościach ochronnych dla neuronów, którą w 2007 r. opracowali badacze z kalifornijskiego Salk Institute.* Ponieważ jednak jest to syntetyczny związek chemiczny, w przeciwieństwie do orientalnej przyprawy musi przejść wieloletnią drogę badań i certyfikacji.

My tymczasem musimy się nauczyć nie zapominać o codziennej porcji żółtego proszku wydłubywanego z kapsułek :)