piątek, 28 czerwca 2013

Samochód dla wózków

Pamiętacie, jak w filmie Nietykalni Driss ma zabrać sparaliżowanego Philippe’a na przejażdżkę – i zamiast dostosowanego vana bez namysłu wybiera Maserati, po czym bez wysiłku wnosi do niego swojego szefa?

Od wielu miesięcy zdajemy sobie sprawę, że nie mając muskularnego Drissa na zawołanie, o Maserati nie wspominając, będziemy musieli postarać się o dostosowanego vana. Nie da się dłużej nie zauważać, że nasz poczciwy Citroen dobiega kresu życia. Dwieście siedemdziesiąt tysięcy na liczniku to trochę jest, a wymiana opon, filtrów, nie ruszanego od osiemdziesięciu tysięcy paska rozrządu, oleju w takoż nie ruszanej skrzyni biegów, staranowanych przez jakiegoś idiotę drzwi tudzież nabicie klimatyzacji przekroczą wartość staruszka. Dodatkowo (na pewno przez ten brak Drissa) wkładanie coraz cięższej Lii jest coraz okrutniejsze dla naszych pleców, nie wspominając o przyjemności upychania Koali czy Invacare wraz ze stertą bambetli w niewielkim bagażniku.

Rozwiązaniem miał więc być samochód dostosowany. Zaczęliśmy wyszukiwać sklepy, warsztaty, porównywaliśmy opcje, osiągi, zużycie paliwa, przeglądać ceny nowych i używanych. Na internecie znaleźliśmy cuda, takie jak Chrysler Grand Voyager i Toyota Sienna. Marzenie, nie? A z naszego końca skali: Citroen Berlingo, Peugeot Partner, Fiat Doblo albo Volkswagen Caddy. Nawet wybraliśmy się na specjalistyczne targi poprzymierzać i popróbować.


I zapytać o ceny.

No i wtedy wyszło nam, że ekonomiczniej będzie kupić zwykły samochód i po prostu dokręcić rampę.

Kupiliśmy więc przez internet używaną rampę – tę na zdjęciu obok. Trzeba było po nią pojechać ponad sto kilometrów i przytargać, bo bydlę lekkie nie jest i listonosz nie przyniesie.

Wkrótce jednak zorientowaliśmy się, że rampa składając się w bagażniku na sztorc uniemożliwia normalne z niego korzystanie (nie wspominając o znalezieniu samochodu akurat ze stalową podłogą bagażnika). Chcąc nie chcąc wróciliśmy więc do koncepcji samochodu specjalnie dostosowanego do wózków, ale tym razem nowszego i na kredyt.

Teraz znów spędzam dni porównując opcje, parametry, spalanie, koszt ubezpieczeń, oferty kredytowe. Alicja ma już tego serdecznie dość i uważa, że auto po prostu powinno mieć ładny kolor…

À propos, jest ktoś chętny na rampę? Oddamy po kosztach.