wtorek, 25 września 2012

Babcia

Wrzesień, pora wracać z wakacji, również na bloga. Dziewczyny przyleciały z Polski, ale nie same: przywiozły Babcię. Nie tę Babcię, którą nosi po świecie i która była u nas w zeszłym roku. Tym razem przybyła Babcia, która rzadko wypuszcza się na wojaże, nawet niedalekie.

Wprawdzie nie był to pierwszy wyjazd Babci za granicę, ale w Anglii akurat jeszcze nie była – dlatego trzeba było Babci pokazać kawałek kraju.

Głównym punktem programu była oczywiście wizyta (wizytacja?) przedszkola Lii i nowej szkoły Asi (gimnazjalistką się zostało!). Przedszkolem zachwycona – choć budyneczek trochę podupadły, to zabawek dużo jest. Szkoły za to dało się obejrzeć tylko z zewnątrz.

Poza tym – Tamiza:


...opływająca mało wyględny pałac króla Henryka VIII:


Londyn – rozgrzany ostatnimi promieniami letniego słońca, głośny, zatłoczony, oczywiście z czerwonymi piętrowymi autobusami, czarnymi taksówkami i Big Benem:


...i chińską dzielnicą w samym środku:


Centrum ogrodnicze, gdzie kupić można chyba wszystkie gatunki roślin hodowlanych i niehodowlanych, z lasem bambusowym włącznie:


Na koniec las w Epsom, gdzie niegdyś z słynnego na całą Europę źródełka czerpano leczniczą wodę:


W ogóle piknik w Epsom to było coś. Lia szalała swoim wózkiem albo pełzała po trawie. U Asi uaktywniły się cechy zbierackie. Babcia nieprzerwanie zastanawiała się, czy będzie padać. A Alicja i ja trenowaliśmy umiejętności organizacyjne.

Lunęło rzeczywiście, ale dopiero w drodze powrotnej, w ten ostatni wieczór Babci na Wyspach prezentując angielską pogodę w całej krasie.

Następnego dnia dzieci już tylko machały, kiedy Babcia opóźnionym o cztery godziny samolotem odlatywała na wschód...