poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Spotkania i jazdy próbne

Urzędujemy sobie więc nadal u Dziadków. Ale ponieważ Dziadkowie rezydują za miastem, a my jesteśmy niezmotoryzowane, urzędujemy stacjonarnie. I może z Lią by się nawet jakoś dało autobusem podmiejskim gdzieś dojechać, ale z Wizzybugiem to już zupełnie nie da rady.

Wdzięcznym sercem przyjmujemy więc wszystkie odwiedziny. A tych w ostatnim tygodniu było wiele i gwarno nam tu było i wesoło.

Odwiedził nas najpierw Patryk z Rodzicami. Oczywiście było przymierzanie Wizzybuga i Patryk radził sobie świetnie, a musiał być przy tym bardzo dzielny, bo nieustannie wypadały skądś nasze psy i próbowały go dokładnie obwąchać i ucałować.

Wpadli do nas też mały Franek i Wojtek. Poznaliśmy kolejnych fantastycznych ludzi i od razu było jasne, że chłopaki lubią czerwone samochody :) Kiedy Jaśminka z wojtkową siostrą Olą buszowały w malinach, Wojtek i Franek jeździli na zmianę, a Bajka, nasza spanielka, szalała ze szczęścia widząc tyle dziecięcych łapek apetycznie oblepionych okruszkami ciastek.

Śpiąca Królewna

Miesiąc już urzędujemy u Babci. Nie piszemy, ale to wcale nie znaczy, że nic się nie dzieje. Przeciwnie: urzędujemy tak intensywnie, że wieczorami padamy pokotem na twarz i wszelkie sprawozdania są przekładane na niedoprecyzowaną przyszłość, po czym nikną w mrokach niepamięci.

Nie wszystkie.

Ciągle jeszcze śni nam się czasami, jak po pierwszym dniu intensywnej eksploracji ogrodu Lia, śladem Śpiącej Królewny, zapadła w sen tak głęboki, że żaden Królewicz wezwany w trybie pilnym nic nie pomógł, temperatura spadła do zupełnie śmiesznych wartości, cukier również*, i dopiero kiedy Dobre Wróżki na OIOM-ie wkroczyły z kroplówką z bonusem z glukozy, Lia otworzyła oczka. Nie był to może sen stuletni, ale po dziewiętnastu godzinach też można zgłodnieć – i gdy Królewna Lia zażądała natychmiast i donośnie jedzenia i picia, Dobre Wróżki powyciągały wenflony i odprawiły nas uprzejmie, acz zdecydowanie do domu.

I wtedy w sen zapadła mama Królewny :)
———————
* 35,5°C i 29 mg/dl odpowiednio

wtorek, 7 sierpnia 2012

Wakacje

Nie piszemy, bo:

Dziewczynki są już "u babciów", po niezłych perypetiach udało im się dotrzeć: samochodem, pociągiem, samolotem – i wcale nie z Anglii.

A ja zostałem na Wyspach i sprzątam. Kolejny dzień (czy dzieci muszą zostawiać za sobą tak potworny bałagan?). Ponadto obrabiam zdjęcia, montuję filmy (które w wolnej chwili tu wrzucę) i robię całą masę innych zaległych rzeczy.

I też sobie odpoczywam :)

Miłych wakacji!